Poświęciłam się muzyce
z profesor Marią Wacholc rozmawia Zofia Peret-Ziemlańska

Twoja muza, nr 5/2007

Jak wspominasz początki nauki muzyki?
Zaczęłam grać na fortepianie, mając niecałe 9 lat. Moim pierwszym nauczycielem był Czesław Dyląg, utalentowany muzyk rozrywkowy, który przyjeżdżał przez cztery lata do mojego rodzinnego Wyrzyska z oddalonego o 24 km Nakła. Po ukończeniu szkoły podstawowej zdawałam egzamin do Państwowego Liceum Muzycznego w Bydgoszczy. Na egzamin z fortepianu przygotowałam, niestety bez pomocy nauczyciela, „Etiudę rewolucyjną” Chopina. Komisja egzaminacyjna zdołała wysłuchać kilku taktów w moim wykonaniu i zadecydowała, że mogę być przyjęta nie na fortepian, lecz na wydział instruktorski. Nazwa tego wydziału wzbudziła niepokój moich rodziców. „Chcesz zostać instruktorem na wsi? Będzie lepiej, jeśli skończysz taką szkołę, która da ci zawód” – zadecydowali. W rezultacie zostałam uczennicą Technikum Odzieżowego w Gdyni.
W technikum, podczas dużej przerwy, często bywałam z koleżankami w sali gimnastycznej, w której stało pianino. Moje koleżanki tańczyły, ja grałam im różne, modne wówczas szlagiery. Zwróciło to uwagę wychowawczyni internatu, pani Lipskiej. Udała się więc do dyrektora PSM – Stefana Hirscha, który na jej prośbę, mimo iż rozpoczął się rok szkolny, przyjął mnie do I klasy działu młodzieżowego.
Miałam tam wspaniałych pedagogów, gry na fortepianie uczyła mnie Wanda Stankiewiczowa, absolwentka Konserwatorium Muzycznego w Poznaniu, niezwykle prawa, kulturalna i głęboko religijna. Do końca jej życia utrzymywałyśmy serdeczne kontakty. Bardzo chciałam być do niej podobna.
Do wybitnych osobowości pedagogicznych należał również Bolesław Pawelczyk, który prowadził umuzykalnienie, kształcenie słuchu i audycje muzyczne. Był bardzo wymagający, systematyczny, uczył metodą „małych kroków”, którą z powodzeniem stosowałam później w szkołach muzycznych. Zawsze sprawdzał zadane ćwiczenia. Pod jego kierunkiem osiągaliśmy biegłość w czytaniu nut głosem a vista, niezależnie od tonacji czy rodzajów kluczy.
W 1961 roku ukończyłam szkołę z wyróżnieniem i zdałam egzamin wstępny na Wydział Pedagogiczny Państwowej Średniej Szkoły Muzycznej w Gdańsku-Wrzeszczu. Kierowała nim wówczas Wanda Dubanowicz, absolwentka dyrygentury w klasie Bohdana Wodiczki i Waleriana Bierdiajewa. Była świetnym profesorem. Uczyła dyrygowania, instrumentacji, prowadziła zespoły wokalne i instrumentalne, a przede wszystkim szkolny chór i orkiestrę. Była ogromnie wymagająca, odznaczała się dość surowym sposobem bycia, ale bardzo ją lubiliśmy.

Czy pamiętasz swój egzamin wstępny do warszawskiej Akademii, wówczas jeszcze PSM?
Zdawałam na wychowanie muzyczne. Na egzaminie z fortepianu przedstawiłam swój program dyplomowy ze szkoły średniej i ktoś z komisji zdziwił się, że nie wybrałam studiowania tego instrumentu. Egzamin pisemny z kształcenia słuchu arowadził prof. Wincenty Laski, który zagrał trzygłosowe dyktando polifoniczne. Po jego napisaniu miałam za zadanie określić tonacje trzech zagranych przez profesora kadencji. Z egzaminu ustnego zostałam zwolniona. Na dyrygowanie przyszłam z partyturą „II Symfonii” Beethovena. Niestety, prof. Antoni Szaliński był sam, bez akompaniatora, mogłam więc moje kwalifikacje dyrygenckie pokazać jedynie na prostych zadaniach, z których jedno polegało na dyrygowaniu hymnem państwowym.
Ćwiczenia z harmonii zdawałam u prof. Tadeusza Maklakiewicza. Polecił mi zrealizowanie na fortepianie fragmentu basu cyfrowanego, a następnie podał dwie tonacje i poprosił o wykonanie modulacji trzema sposobami: diatonicznie, chromatycznie i enharmonicznie. Zrobiłam to bez trudu.

Czy po ukończeniu Wydziału Wychowania Muzycznego natychmiast podjęłaś studia na Wydziale Kompozycji, Teorii i Dyrygentury?
Zależało mi przede wszystkim na poszerzeniu wiedzy z zakresu przedmiotów teoretycznych, szczególnie w dziedzinie kształcenia słuchu. Miło wspominam moich ówczesnych pedagogów na Wydziale Teorii: Zofię Kielanowską, Marię Dziewulską, Stefana Śledzińskiego, Mariana Borkowskiego i innych. Praca magisterska, którą obroniłam w 1973 roku, była wstępem do opracowania trzytomowego podręcznika „Czytanie nut głosem”, wydanego później przez PWM.

Od jak dawna jesteś pedagogiem Akademii Muzycznej im. F. Chopina w Warszawie?
W 1969 roku, po ukończeniu moich pierwszych studiów, otrzymałam kilka godzin zleconych na sekcji C (zaocznej) oraz na sekcji B (dla czynnych nauczycieli na studiach wieczorowych) Wydziału Wychowania Muzycznego. Uczyłam kształcenia słuchu, harmonii i ćwiczeń harmonicznych. Po uzyskaniu stopnia doktora nauk humanistycznych w zakresie teorii muzyki zostałam adiunktem, a następnie profesorem nadzwyczajnym.

Od wielu lat zajmujesz się opracowywaniem podręczników do wychowania muzycznego i kształcenia słuchu, śpiewników, monografii muzyków, programów nauczania przedmiotów teoretycznych w szkołach muzycznych, piszesz artykuły do prasy muzycznej i innej, recenzje z koncertów, książek, komentarze do płyt, robisz wywiady z muzykami. Przygotowujesz liczne referaty i wykłady dla nauczycieli. Twój dorobek wydawniczy jest ogromny i niełatwy do scharakteryzowania…
Mój pierwszy artykuł „Twórczość chóralna Stanisława Wiechowicza. W dwudziestą rocznicę śmierci kompozytora” ukazał się w 1983 roku w biuletynie Polskiej Sekcji ISME, który redagowała Magdalena Stokowska. Znając moje zainteresowania muzyką chóralną, zaproponowała mi opracowanie zbioru pieśni dla chórów szkolnych. Dzięki jej cennym wskazówkom nauczyłam się wybierać utwory z istniejącej literatury, zamawiać je u kompozytorów oraz egzekwować ewentualne poprawki związane z wymogami wydawnictwa.

Wkrótce we WSiP-ie zaczęły ukazywać się twoje podręczniki…
Dla tego wydawnictwa przygotowałam trzy śpiewniki oraz podręcznik muzyki dla liceów ogólnokształcących, napisałam także ponad 20 recenzji wydawniczych. Pierwszy mój śpiewnik pt. „Zaśpiewajmy! Pieśni dla chórów szkolnych na głosy równe” miał na celu dostarczenie wartościowego muzycznie i literacko repertuaru dla chórów szkół podstawowych i ponad podstawowych. Twórcami większości zawartych w tym zbiorze pieśni są znani współcześni polscy kompozytorzy. Utwory te, w większości dwu- i trzygłosowe, swą literacką treścią nawiązują do naszej historii i kultury narodowej, i mają na celu wzbudzenie u młodzieży uczuć patriotycznych.
Odtąd, zamiast dotychczas używanych trzech podręczników różnych autorów, w całym cyklu nauczania miały obowiązywać dwa, tj.: „Dzieje kultury muzycznej” Bogusława Schaeffera. Podręcznik składa się z 7 rozdziałów zawierających: pieśni historyczne, polskie pieśni i tańce ludowe oraz tańce narodowe, pieśni ludowe różnych narodów (wszystkie z polskimi tekstami), utwory z różnych epok, kolędy, piosenki młodzieżowe, wskazówki do gry na instrumentach oraz podstawowe wiadomości o muzyce. Doczekał się on czterech wydań.

W latach, o których mówimy, powstał również Twój „Śpiewnik polski”, który uczy, ale też i wzrusza.
We wrześniu 1989 roku, Magdalena Stokowska zaproponowała mi opracowanie zbioru polskich pieśni patriotycznych i historycznych na głos z fortepianem. Miało to miejsce zaledwie w trzy miesiące po dokonaniu się w naszym kraju przemian ustrojowych, dzięki którym możliwe było publikowanie pieśni historycznych, nie dopuszczanych przez cenzurę do druku przez ostatne dziesięcioleca.
„Śpiewnik polski” ukazał się w 1991 roku, w dwusetną rocznicę Konstytucji 3 Maja. Zawiera on ponad sto pieśni, ułożonych chronologicznie wraz z komentarzami – od „Bogurodzicy” do „Żeby Polska była Polską”. Autorami większości akompaniamentów są Antoni Szaliński i Stanisław Moryto. Akompaniamenty te są tak napisane, aby mogły je wykonywać osoby nawet mniej zaawansowane pianistycznie oraz dzieci uczące się muzyki.
W 2001 roku „Śpiewnik polski” w poszerzonej i poprawionej wersji wydała Oficyna Wydawnicza IMPULS w Krakowie. Najważniejsza zmiana w tym wydaniu dotyczy komentarza do pieśni „Boże, coś Polskę”, której melodia zostałe przejęta ze znanej XVIII-wiecznej polskiej pieśni hejnałowej „Bądź pozdrowiona Panienko Maryjo” i nie jest, jak do niedawna mylnie uważano, dziełem pewnego trzeciorzędnego kompozytora francuskiego. Wśród kilku nowych pieśni jest tu słynna „Barka” wraz z komentarzem Papieża, Jana Pawła II. Tę nową wersji „Śpiewnika polskiego” zadedykowałam zmarłej Magdalenie Stokowskiej oraz Antoniemu Szalińskiemu.

Przystępując do redagowania „Śpiewnika polskiego” miałaś już za sobą obronę pracy doktorskiej na temat – Jan Adam Maklakiewicz. Monografia.
Uważam, że dokumentowanie życia, twórczości i działalności artystycznej kompozytorów współczesnych należy do najważniejszych obowiązków naszych teoretyków i muzykologów. Od wielu lat w swoich artykułach sporo miejsca poświęcam tej tematyce tematyce, zwłaszcza szczególnie mi bliskim współczesnym polskim kompozytorom muzyki chóralnej. Należy do nich między innymi Jan Adam Maklakiewicz. Ponieważ do opracowania biografii dokumenty dotyczące jego twórczości i wielokierunkowej działalności okazały się niewystarczające nawiązałam kontakt z rodziną, uczniami i przyjaciółmi kompozytora.

Po doktoracie zajęłaś się przygotowywaniem rozprawy habilitacyjnej.
W 1997 roku uzyskałam kwalifikacje naukowe II stopnia w zakresie teorii muzyki. Mój przewód kwalifikacyjny odbył się w Akademii Muzycznej im. Artura Malawskiego w Krakowie, a rozprawa habilitacyjna nosiła tytuł: „Ks. Antoni Hlond (Chlondowski)”. T. I – Życie, działalność, twórczość kompozytorska. T. II – Katalog twórczości kompozytorskiej. Kiedy udałam się do inspektoratu Księży Salezjanów w Warszawie w celu uzyskania zgody na korzystanie z zasobów archiwum muzycznego w Czerwińsku, w którym złożona była wówczas spuścizna ks. Chlondowskiego, ówczesny prowincjał, ks. Zdzisław Weder, przywitał mnie okrzykiem: – Spadła nam pani z nieba! Okazało się, że nikt jeszcze nie zdecydował się na uporządkowanie tej spuścizny, bo wymagało to wielu lat benedyktyńskiej pracy. Podjęłam się jej, nie zdając sobie sprawy, ile będę musiała włożyć w tę pracę wysiłku.
Przystępując do pisania tej monografii, wiedziałam tylko tyle, że ksiądz był kompozytorem, bratem prymasa Polski, kardynała Augusta Hlonda, a z całej jego niezwykle obfitej twórczości znałam jedynie melodię polskiego „Te Deum – Ciebie Boga wysławiamy”, która w istocie, dowiodły tego później moje badania, nie jest jego dziełem. Czekało mnie zidentyfikowanie i zakatalogowanie kilku tysięcy utworów, głównie pieśni religijnych, utworów liturgicznych, preludiów organowych, muzyki do misteriów i szkolnych przedstawień teatralnych. Praca nad katalogiem dzieł wszystkich ks. Chlondowskiego zajęła mi kilka lat. To, że wytrwałam, zawdzięczam niezwykłemu urokowi klasztoru salezjańskiego oraz cudownej bazyliki, a także panującej u księży Salezjanów serdeczności i szczerego zrozumienia dla moich starań i wysiłków.

W jakich okolicznościach powstał znany w całym polskim szkolnictwie muzycznym, trzytomowy podręcznik „Czytanie nut głosem”?
Pomysł opracowania solfeżu dla szkół muzycznych II stopnia podsunęła mi Zofia Wawrzyńska z Centralnego Ośrodka Pedagogicznego Szkolnictwa Artystycznego, inicjatorka wielu podręczników i programów nauczania dla szkół muzycznych. Ona zachęciła mnie nie tylko do opracowania podręcznika „Czytanie nut głosem”, ale także do napisania programu nauczania zasad muzyki, kształcenia słuchu dla szkół muzycznych II stopnia, a później także dla szkół muzycznych I stopnia.

Minęło kilka lat i oto na półkach księgarskich ukazał się twój nowy, 6-tomowy podręcznik – „Solfeż elementarny” przeznaczony dla klas I–VI szkół muzycznych I stopnia.
O napisaniu tego podręcznika myślałam po ukończeniu „Czytania nut głosem”. W latach 80. nie miał on jednak, z powodu powszechnych wówczas trudności wydawniczych, żadnych szans. Najważniejszym celem tego podręcznika jest umożliwienie kształcenia słuchu dzieci na nowoczesnym materiale muzycznym, który oprócz doskonalenia umiejętności czytania nut głosem pozwala im przyswoić sobie podstawowe wiadomości o muzyce oraz rozwijać wrażliwość na wszystkie elementy utworu. Podręcznik ten zapoznaje uczniów z cechami stylistycznymi różnych epok historycznych, formami muzycznymi, z twórczością kompozytorów, ze szczególnym uwzględnieniem twórców współczesnych a także, co uznałam za niezbędne, z polskim folklorem muzycznym.
Zawiera on wiele rodzajów ćwiczeń, a wśród nich i takie, które nie występowały dotąd w żadnych materiałach do kształcenia słuchu dla szkół muzycznych I stopnia. W wielu ćwiczeniach, oprócz melodii przeznaczonej do śpiewania, występuje drugi głos lub akompaniament fortepianowy. Partię fortepianu może wykonywać zarówno nauczyciel, jak też zaawansowany pianistycznie uczeń. Samodzielne wykonywanie tych ćwiczeń umożliwiają uczniom, wydane również przez TRIANGIEL, płyty CD z nagraniami wszystkich akompaniamentów. W nagraniach płytowych ich znakomitą wykonawczynią jest Ewa Kandulska-Jakóbczyk, pedagog Akademii Muzycznej w Poznaniu. We wrześniu 2006 roku ukazały się trzy płyty z akompaniamentami dla klas I-III, obecnie montuje się nagranie z akompaniamentami dla klasy IV, a w przygotowaniu są nagrania dla klas V-VI. Możliwość wysłuchiwania akompaniamentu, wykonywanego w odpowiednim tempie, właściwym dźwiękiem i z należytą precyzją rytmiczną, kształci u dzieci poczucie piękna, stylu i formy muzycznej.
Dopełnieniem „Solfeżu elementarnego” są wydane przez TRIANGIEL „Dyktanda elementarne”, autorstwa Marii Ćwiklińskiej i Małgorzaty Rogozińskiej. Jest to zestaw materiałów obejmujący dla każdej z sześciu klas szkoły muzycznej I stopnia zeszyt ucznia, podręcznik dla nauczyciela oraz płytę CD z nagraniami dyktand. „Dyktanda elementarne” opracowane zostały, rzecz oczywista, ściśle według koncepcji metodycznej „Solfeżu elementarnego”. Opublikowany on został w wersji brajlowskiej przez wydawnictwo TOCCATA.

Jak twój najnowszy podręcznik przyjęło środowisko nauczycielskie?
Moje liczne spotkania z nauczycielami podczas seminariów i kursów, które prowadziłam na terenie całego kraju, wskazują na znaczne zainteresowanie zaproponowaną przeze mnie metodą kształcenia słuchu. Najważniejsze założenia metodyczne „Solfeżu elementarnego” wielokrotnie przedstawiałam w referatach wygłaszanych podczas sesji solfeżowych, w artykułach publikowanych, m.in. w „Zeszytach Naukowych AMFC” w Warszawie. Odbyłam szereg spotkań z nauczycielami kształcenia słuchu. Ostatnio jestem dość często zapraszana do prowadzenia seminariów na temat kształcenia słuchu harmonicznego i poczucia tonalnego w szkołach muzycznych I stopnia.

Oprócz tylu ważnych dla pedagogiki muzycznej książek masz w swym dorobku wielką liczbę artykułów. Jak obliczyłam, jesteś autorką ponad 80 recenzji z koncertów festiwali i konkursów chóralnych, ponad 20 artykułów biograficznych i wywiadów, 70 recenzji publikacji muzycznych oraz komentarzy do płyt z muzyką polskich kompozytorów współczesnych. Dodajmy do tego programy nauczania zasad muzyki oraz kształcenia słuchu dla szkół muzycznych I i II stopnia.
Te wszystkie zagadnienia wiążą się z moją pracą na Wydziale Edukacji Muzycznej, m.in. z prowadzeniem tam prac magisterskich. Dotyczą one m.in. twórczości chóralnej, działalności chórów, biografii wybitnych muzyków, a także muzyki religijnej. Czuję się zobowiązana wobec muzyki religijnej, ponieważ przez rok otrzymywałam stypendium z Fundacji Jana Pawła II, co pozwoliło mi wziąć roczny urlop w uczelni i w tym czasie napisać oraz obronić pracę doktorską.

Twoje podręczniki świadczą o tym, że stale poszukujesz nowych metod kształcenia słuchu na różnych szczeblach nauczania tego przedmiotu. Znajduje to z pewnością wyraz w prowadzonych przez ciebie zajęciach kształcenia słuchu ze studentami AMFC w Warszawie.
Od szeregu lat pracuję ze studentami specjalności dyrygentura chóralna, przyszłymi dyrygentami zespołów chóralnych i wokalno-instrumentalnych. Uczę tego, co jest najważniejsze w tym zawodzie, tj. słyszenia faktury wielogłosowej, biegłego czytania nut a vista, wrażliwości na błędy intonacyjne w śpiewie, uwrażliwienia na precyzyjne odtwarzanie rytmu. Jako materiał do dyktand, czytania nut głosem i analizy słuchowej służy nam głównie literatura chóralna, w tym liczne utwory kompozytorów polskich XX i XXI wieku.