JERZY SMOCZYŃSKI (1929–2010) – pianista, akompaniator, kompozytor, dyrygent i pedagog.

Od najmłodszych lat ojciec uczył go grać na pianinie i organach. Gdy wybuchła wojna i ojca zabrali Niemcy, obowiązek utrzymania rodziny (miał jeszcze pięcioro rodzeństwa) spadł na najstarszego Jurka. W mieście zapanował głód. Chłopiec przypadkiem dowiedział się o wolnym etacie organisty we wsi niedaleko Grudziądza. Po paru tygodniach, na prośbę proboszcza, mieszkańcy przynieśli tak dużo żywności, że wynajęto drezynę kolejową do przetransportowania jej do miasta. Dzięki temu rodzina przetrwała ten trudny okres.

Jerzy był nieprzeciętnie utalentowany. Miał fenomenalny słuch, pamięć i zdolności pianistyczne. Do końca wojny, a także kilka lat po jej zakończeniu, zarabiał na utrzymanie rodziny graniem w kościołach, kawiarniach i domach wczasowych. Po maturze w 1950 roku przyjechał do Warszawy i został przyjęty na fortepian do Państwowej Średniej Szkoły Muzycznej.

Pięcioletnią szkołę ukończył w trzy lata, a następnie zdał do Państwowej Wyższej Szkoły Muzycznej na fortepian i kompozycję. Podczas studiów dużo koncertował i akompaniował licznym muzykom. Związał się z zespołem pieśni i tańca Dzieci Warszawy, z którym koncertował w wielu krajach jako pianista i dyrygent. W 1957 roku Jerzy Smoczyński został zatrudniony w Operze Warszawskiej jako korepetytor baletu, a równocześnie rozpoczął pracę w szkole baletowej. Ogromna łatwość czytania nut i znakomita technika gry sprawiły, że był nieustannie angażowany przez różnych muzyków.

Koncertował, pisał aranżacje, akompaniował i dyrygował. W latach siedemdziesiątych wyjechał do RFN, gdzie grał w kurorcie Bad Ems. Po paru latach zatrudniła go Opera Berlińska i tam spędził niemal dziesięć lat.

Ciężko chory na serce wrócił do Polski w połowie lat dziewięćdziesiątych. Przeszedł na emeryturę, ale nadal grał na fortepianie, pisał drobne utwory, piosenki, instrumentował, aranżował i koncertował. W 2002 roku przepięknie opracował dla Wydawnictwa Triangiel 45 kolęd w łatwym układzie na fortepian z podłożonymi słowami.

Zmarł nieoczekiwanie na zapalenie płuc 25 maja 2010 roku. Pozostawił po sobie dobre wspomnienia nadzwyczaj przyjaznego, życzliwego i pogodnego człowieka.